Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Topliga. Warsaw Sharks ulegli gościom z Białegostoku

Aleksandra Podgórska
Topliga. Warsaw Sharks ulegli gościom z Białegostoku
Topliga. Warsaw Sharks ulegli gościom z Białegostoku Maciej Urbanowski
Drużyna Warsaw Sharks w rozegranym w sobotę 23 maja meczu musiała uznać wyższość Primacol Lowlanders Białystok. Rekiny na własnym boisku przegrały 33:46.

Topliga. Warsaw Sharks ulegli gościom z Białegostoku

Do tej pory warszawiacy i białostocczanie się ze sobą nie mierzyli.

Przyjezdnym bardzo zależało na tym, aby wywieźć ze stolicy punkty ważne szczególnie w kontekście dobrego rozstawienia w półfinale. Od początku zaczęli agresywną grę, w czym jeszcze dodatkowo pomogli im sami gospodarze. Kiedy pierwsza seria zagrywek rozbiła się na nieudanych podaniach i obronie Sharks (świetne obalenie rozgrywającego gości przez Dariusza Poświatę) Lowlanders musieli ratować się puntem. Piłkę chciał odebrać Alex Bartlett, ale nie zdołał jej opanować, kiedy dopadł do niego Tomasz Żukowski i uniemożliwił mu jakikolwiek manewr. Posiadanie uzyskali białostoczanie, by już po chwili cieszyć się z punktów Eryka Mąkowskiego.

Drużyna Warsaw Sharks nie rezygnowali i szybko przystąpili do odrabiania strat. Świetnie w ataku spisywał się Antonio Roane, którego mocne biegi zaskakiwały nawet obronę przeciwnika. Wkrótce, dzięki swojej woli walki i konsekwencji, zdobył przyłożenie. Z kolei po drugiej stronie brylował rozgrywający Jabari Harris, który tego dnia był dla Rekinów prawdziwym utrapieniem. Nie dość, że skutecznie podawał do skrzydłowych to jeszcze wielokrotnie biegiem przesuwał swój zespół do przodu. W samej pierwszej kwarcie asystował przy dwóch przyłożeniach.

Warszawiacy przez cały sobotni mecz musieli gonić wynik. Na pewno nie można im było odmówić chęci walki i ambicji, dzięki czemu spotkanie było niezwykle atrakcyjne dla kibiców. W drugiej kwarcie znów przypomniał o sobie Roane, który skutecznie rozbijał obronę białostocczan i żeby go zatrzymać, potrzeba było więcej niż jednej osoby. Sharks przez chwilę, dzięki jego przyłożeniu, mieli przewagę, ale to, co udało im się wypracować, szybko stracili z powodu popełnionych przez siebie błędów. . Najpierw defensywa nie utrzymała Lowlanders, którzy doszli do pola punktowego za sprawą biegów Alexandra Allena i podań do Jvonteza Jermaine`a Blackmona, gdzie wykończył Harris. Później ofensywa zaliczyła aż cztery falstarty w jednej serii. Zaś przy puncie wpadkę zanotował zespół specjalny. Odkopnięcie zostało w ekwilibrystyczny sposób zablokowane przez Kubę Nowickiego. Efekt był taki, że piłkę otrzymali białostoczanie na trzecim jardzie warszawskiej połowy! Stąd wystarczyła jedna akcja Alexa Allena, żeby goście cieszyli się z kolejnych punktów. Przed przerwą wart uwagi był jeszcze przechwyt Wojciecha Pacewicza z Lowlanders oraz o sack Russella Cartera z Sharks.

Bardziej wyrównana była druga połowa, ale lepiej zaczęli ją goście. Po niezbyt udanym odbiorze kickoffu przez Blackmona i szybkim zatrzymaniu Allena w dwóch kolejnych biegach wydawało się, że Lowlanders są w opałach. Ale na ratunek przybył Harris, który przerwał linię defensywną, przedarł się przez dalszych obrońców i zatrzymał się dopiero za bramką. Jego 70-jardowa akcja była jedną z najładniejszych w tym spotkaniu. Ale po chwili w tej konkurencji postanowił wystartować Mateusz Bednarczuk, który nie dość, że popisał się przechwytem i przebiegł 85 jardów to jeszcze zdobył przyłożenie. Kiedy w trzeciej kwarcie punkty dołożył Żak Rekiny traciły tylko siedem punktów do rywali. Warszawianie grali ładny futbol mieszając akcje biegowe Antonio Roane i celne podania do Tomasza Ochnio czy Alexa Bartletta. Jednak ich wysiłki w ofensywie szybko schodziły na dalszy plan wobec błędów formacji specjalnych, które dwukrotnie pozwoliły na długie jardy (piękne akcje powrotne: Allena – 70 jardów oraz Blackomna - 80 jardów), które ustaliły wynik spotkania i sprawiły, że Lowlanders zabezpieczyli pieczołowicie wypracowaną przewagę.

- To był dobry mecz. Mam nadzieję, że widzom się podobało, bo było co oglądać. Niestety po raz kolejny nasze błędy i potknięcia sprawiły, że przegraliśmy. Problemy w formacji specjalnej, kłopoty w ofensywie z karami, wpadki w defensywie – to wszystko zabija nasz rytm gry. Rywale byli zdecydowanie w zasięgu, ale w kluczowych momentach za sprawą naszych prezentów byli w stanie punktować. Ich akcje powrotne po prostu odcięły szanse na nadrobienie strat. Musimy być bardziej skupieni, żeby takie wpadki ograniczyć do minimum oraz skoncentrować się na egzekucji tego, co ćwiczymy na treningach – podsumował Karol Żak, rozgrywający Sharks.

- Wyszliśmy w ofensywie zmotywowani i początek był dobry. W obronie zdarzały się wpadki i Rekiny zdobywały sporo jardów, ale mimo wszystko dawaliśmy radę punktować więcej niż oni. Defensywa nie mogła znaleźć swojego rytmu i weszła w mecz nieco ospale. W drugiej połowie zaprezentowaliśmy się znacznie gorzej. Atak radził sobie słabiej. Amerykanie uparcie brali sprawy w swoje ręce, co niekoniecznie przekładało się dzisiaj na skuteczność formacji ofensywnej. Inni zawodnicy znajdujący się często na lepszych pozycjach nie doczekali się piłek. Ale na szczęście udało się wygrać. Cieszy nas zwycięstwo, ale na pewno nie styl, w którym wygraliśmy. Rekiny pokazały kawałek ładnego futbolu i nierzadko spisywały się lepiej od nas. Musimy dużo poprawić, zwłaszcza przed nadchodzącym starciem z Kozłami Poznań – powiedział Damian Kołpak, biegacz Lowlanders.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto